Strona archiwalna. Aktualna strona Gminy Czarny Dunajec kliknij tutaj
ebom| Elektroniczne biuro obsługi mieszkańca Urząd Gminy Czarny Dunajec portal mapowy portal mapowy
szlak wokół tatr
muzeum pk sk
resetpowiększdrukuj

Najstarszy w gminie

2014-02-07 do 2014-02-21 // Oglądano: 2610 // Wstecz
Najstarszy w gminieKiedy życzymy komuś wielu lat życia, śpiewamy „Sto lat”. A co zaśpiewać komuś, kto świętuje 103 urodziny? Tak niezwykły jubileusz obchodził w tych dniach Stefan Leja z Konikówki, najstarszy mieszkaniec gminy Czarny Dunajec. Na takich urodzinach nie można było nie być.

Rodzinny dom Stefana Lei położony jest z dala od ruchliwej drogi głównej. Nie łatwo byłoby tutaj trafić, gdyby nie prowadzenie osób bardziej zorientowanych w terenie. Do Jubilata jedzie bowiem oficjalna delegacja władz samorządowych: wójt Józef Babicz i kierowniczka USC Józefa Rafacz. Na początku są kwiaty, upominki i słodycze, ale słychać głównie życzenia: zdrowia, siły, radości, czyli wszystkiego dobrego. Pan Stefan przyjmuje gości serdecznie. Z bukietem w dłoniach i wianuszkiem gości i rodziny wokół chętnie pozuje do zdjęć. Na krześle siedzi prosto i pewnie. Po mieszkaniu porusza się z pomocą laski. Je wszystko, choć najbardziej lubi pieczone kury. Spróbuje nawet słabej kawy czy odrobinę wina. Jedynie wzrok już nie ten i ze słuchem gorzej. Ale za to pamięć rewelacyjna! Swobodnie opowiada o przeszłości i aktualnych problemach, znanych z radia: Na Ukrainie wojna, biją się – dodaje zmartwiony. Pytany o sposób na długowieczność, zaczyna śpiewać układaną w myślach przyśpiewkę: Ja se jeszcze żyję, może właśnie temu, że gorzołki nie piję, bo kto dużo pije, ten długo nie żyje. Może rytmicznie dałoby się coś poprawić, za to treściowo – tylko prawda. Sam abstynentem nie jest, ale znał umiar i zawsze dbał o jakość tego, co próbował – dodają synowie, Jan i Józef – nasz ojciec był spokojnym i dobrym człowiekiem, choć łatwo mu nie było. Na pożegnanie dziękuje gościom za wizytę samemu składając życzenia zdrowia i Bożej opieki. Na koniec uśmiecha się życzliwie, słysząc zapowiedź kolejnej wizyty na 104 urodzinach…

A jak minęły te lata? Szybko – odpowiada Jubilat – ale dobrze. Stefan Leja urodził się w Koniówce 12 stycznia 1911 roku. Jego ojciec, Jan, wyjechał do USA, gdy Stefan miał trzy lata. Przyszłość rodziny widział właśnie za oceanem, bo był na emigracji już wcześniej. Tam zresztą poznał żonę, Wiktorię, z domu Chmiel, pochodzącą z Ratułowa. Jan ciężko pracował jako górnik w Pensylwanii, gromadząc środki na wspólny start rodziny w Ameryce. Stało się jednak inaczej i do wyjazdu nie doszło. Młody Stefan pomagał więc matce, Wiktorii, w prowadzeniu gospodarstwa. Było biednie i gdyby nie matczyna gospodarność, pewnie nie daliby rady. Matka umiała szyć, dorabiała w domach sąsiadek, pomagała przy pracach domowych. Stefan uczył się najpierw w szkole w Chochołowie, potem w Koniówce. Zawsze pracował dużo i ciężko. Ludzie nie umierają od pracy ale od choroby – wyjaśnia – była siła, to się robiło. Najwięcej wtedy, gdyśmy kamienie wybierali z rzeki i koleją wysyłali do Warszawy, na odbudowę. Stefanowi pomagała żona, Albina z Knapczyków z Cichego, spokrewniona z wybitnym muzykantem Andrzejem Knapczykiem-Duchem. Bardzo pracowita i rezolutna, wszystko starała się zrobić najlepiej i najszybciej. Dbała o męża, przeżyli wspólnie wiele. Zmarła dwa lata temu w wieku 94 lat. Kiedy ojciec miał pokaleczone od kamieni dłonie, na noc smarowała je ciepłym łojem, by choć trochę się podgoiły do rana – wspominają synowie. W miarę upływu lat było coraz lepiej i lżej. Ostatnia posada to praca palacza w kotłowni w Zakopanem. Wiąże się z tym kolejna historia. Gdy ojciec miał 60 lat pozyskał od kolegi, z którym pracował, metalowy krzyż nagrobny – opowiada syn Jasiek – przyniósł do domu twierdząc, że będzie odpowiedni na jego grób. Na szczęście dotąd się nie przydał.

Albina i Stefan mieli pięcioro dzieci. Córka Ludwina mieszka w Toruniu – wyszła za mąż na pogranicznika i wyjechała w jego rodzinne strony. Córka Maria mieszka w Cichem, córka Józefa w Podczerwonem a synowie, Jan i Józef, na rodzinnym miejscu w Koniówce, choć w osobnych domach. Wszyscy założyli rodziny. Jubilat doczekał się 16 wnuków, ma tyle samo prawnuków i 4 praprawnucząt. W miarę możliwości rodzina spotyka się w Koniówce, w domu seniora – Jubilata. Takiego dorobku można pozazdrościć. Cenniejszy jest niż złoto czy wszelkie inne kosztowności. To wzór na godne życie przekazywany kolejnym pokoleniom. Panu Stefanowi życzymy, by jeszcze długo mógł się cieszyć swoim najcenniejszym skarbem – rodziną.

                                                                  Say